Wracając do przepisu, przygotowywałam się do niego prawie jak do wojny, zakładając że się nie powiedzie. Rogale marcińskie - pełne m.in masła i nieco jaj. Wspomagałam się przepisem z bloga Moje wypieki, ponieważ nie znałam wcześniej tajników tego rarytasu. Najwięcej obaw przysporzyło mi ciasto półfrancuskie. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie :)
Głównym problemem było to, czym zastąpić te jaja i masło, żeby uzyskać kruchą konsystencję ciasta drożdżowego. Na podstawie kupnego ciasta francuskiego light, które w składzie nie zawiera wspomnianych składników, obmyśliłam sobie pewien patent. Na swoje potrzeby zrobiłam masło z następujących składników (można oczywiście użyć gotowej wegańskiej margaryny):
- 100g oleju rzepakowego
- 200g oleju kokosowego rafinowanego ( roztopionego )
- 1 łyżka płynnej lecytyny sojowej
- szczypta soli, jeśli masło będziemy stosować do smarowania pieczywa. Ja robiłam bez soli.
Jaja z kolei zastąpiłam 3/4 szklanki kaszki manny semoliny + 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia + 1/2 łyżeczki sody. Nie zastępowałam jaj powszechnie znanymi sposobami, ponieważ jak już wspomniałam, chodziło o uzyskanie efektu kruchości, które w rzeczywistości dają jaja dodane do ciasta drożdżowego. A teraz do rzeczy-ciasto:
- 3,5 szklanki mąki pszennej luksusowej
- 3/4 szklanki kaszki manny semoliny
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 3 łyżki cukru
- 1 łyżka suchych drożdży lub 25g drożdży świeżych ( wówczas zrobić zaczyn*)
- szczypta soli
- 1 szklanka ciepłego mleka roślinnego ( najlepiej sojowe )
- 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego lub torebka cukru waniliowego
- 225g margaryny, z czego 2 łyżki odjąć do stopienia i dodania do wyrabianego ciasta
Wszystko wymieszać na jednolitą konsystencję, przykryć i odstawić na 20-30 minut w ciepłe miejsce, żeby zaczęło pracować ( czyli muszą pojawić się bąbelki na powierzchni )
W misce mieszamy składniki suche, dodajemy zaczyn, mleko, ekstrakt ( jeśli nie stosowaliśmy cukru waniliowego ). Mieszamy tylko do połączenia składników w kulę, nie wyrabiamy ciasta. Pod koniec dodajemy 2 łyżki roztopionej margaryny i wyrabiamy do połączenia. Dość tłusta to wyjdzie robota a efekt powinien być jak na poniższym zdjęciu.
Ciasto zawijamy w folię spożywczą i wstawiamy do lodówki na ok. 1 godzinę. W tym czasie nam urośnie i zawiniątko będzie wyglądać jak rozepchana foliowa poducha. Po upływie tego czasu, wyjmujemy nasze ciasto, układamy na podsypanej lekko mąką stolnicy i rozwałkowujemy. I tak-w przepisie, z którego korzystałam piszą, żeby rozwałkować na prostokąt o bokach 30x15cm i na nim zmieścić resztę margaryny-ja tak zrobiłam, ale nie udało mi się zmieścić całego smarowidła i podzieliłam to na 3 etapy. Żeby jednak nie komplikować sobie życia, proponuję po prostu rozwałkować ciasto na grubość ok. 1,5cm w kształt prostokąta ( powinien być dość spory ) i wówczas na powierzchni rozsmarować margarynę zostawiając z brzegu ok.2cm marginesu na późniejsze zalepienie.
Mając tak posmarowany płat, składamy krótsze boki. Pierwszy krótszy bok zawijamy do 1/3 długości płata ciasta, resztą zamykamy zwinięcie, aby nie było widać złożenia-jakbyśmy zamykali torbę. Zalepiamy krawędzie, lekko rozwałkowujemy i powtarzamy składanie jeszcze raz. Zawijamy całość w folię i ponownie wstawiamy do lodówki na 45 minut.
Po upływie tego czasu wyciągamy ciasto, rozwałkowujemy, składamy jak wyżej, owijamy w folię i znów do lodówki, tym razem na 30 minut. Po tym czasie czynność powtarzamy jeszcze raz i zawinięte ciasto odstawiamy do lodówki na min. 5 godzin a najlepiej na całą noc.
Zabieramy się za farsz. Nieco odeszłam od oryginału, choć nie zupełnie. W przepisie tradycyjnym do farszu dodawane są biszkopty-ja zastąpiłam je 2 łyżkami nerkowców i 1/3 szklanki otrębów owsianych.
- 300g maku - powinien być biały, ale u mnie niestety niebieski
- 100g masy marcepanowej
- 100g migdałów blanszowanych
- 100g orzechów włoskich
- 2 łyżki nerkowców
- 100g rodzynek sułtanek
- 1/3 szklanki otrębów owsianych
- 2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
- 2 łyżki gęstego jogurtu sojowego
- 1/2 - 3/4 szklanki cukru pudru ( tu proponuję kontrolować słodycz masy :)
- opcjonalnie 3 łyżki skrobi kukurydzianej ( jeśli masa wyjdzie za rzadka )
Po nocy ciasto wykładamy na podsypaną mąką stolnicy i rozwałkowujemy na spory prostokąt o długości przynajmniej 60cm. Moje ciasto miało ok.0,5 cm grubości. Dzielimy je na 12 trójkątów. To znaczy z ciasta powinno wyjść 12 rogali - mi wyszło 9. Polecam jednak postarać się podzielić na 12 - duże rogale po upieczeniu są lekko niestabilne, co nie oznacza, że czegoś im ubyło w smaku ;-) Rozdzielamy naszą masę na trójkątach, zostawiając 1cm marginesu, i zwijamy każdy, zaczynając od podstawy trójkąta, czyli szerokiej części, do czubka.
Tak przygotowane rogale układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Należy zachować nieco większe odległości między rogalami, ponieważ rosną znacznie podczas pieczenia i mogą się połączyć. Odstawiamy je do wyrośnięcia na 1 godzinę lub do momentu, w którym nieco zwiększą swoją objętość. Nie róbmy jednak tego w za ciepłym miejscu. Z uwagi na to, że moje masło zawierało olej kokosowy, podczas rośnięcia zaczęło się topić. Więc temperatura pomieszczenia najlepiej z 18 stopni.
Nagrzewamy piekarnik do 180 C i pieczemy nasze rogale 20-25 minut, aż do całkowitego zrumienienia. Przed wstawieniem, można lekko posmarować mlekiem roślinnym z odrobiną cukru.
Gotowe rogale wykładamy na kratkę. Na koniec smarujemy lukrem, posypujemy albo kandyzowaną skórką pomarańczową lub płatkami migdałowymi ( lub zmieszane razem). Ja zrobiłam lukier z sokiem z pomarańczy dla spotęgowania aromatu:
- 4 łyżki cukru pudru
- 1 łyżka świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
- 1,5 łyżki gorącej wody