Składniki:
- 110g cukru lub w wersji zdrowszej-ksylitolu
- 100g rodzynek + 30g ( lub więcej ) do wymieszania z kremem
- 5 szt. daktyli ( jako opcja )
- 2 łyżki ( ok.45g ) oleju kokosowego lub margaryny wegańskiej
- 110g syropu glukozowego ( może być też klonowy lub z agawy )
- 5g glukozy
- 50g śmietanki roślinnej ( migdałowa dobrze się sprawdza )
- 250ml mleka zagęszczonego słodzonego ( do zrobienia samodzielnie - u mnie z mleka sojowego waniliowego )
- 20g spirytusu ( ta ilość alkoholu w maladze jako kremie do ciasta jest ok, bo jego wyczuwalność zniknie, ale jeśli planujemy dać to na coś tak cienkiego jak wafle, to zdecydowanie 5- 10g jest odpowiednią ilością. Dopisuję tą uwagę nieco po czasie, ale wczoraj właśnie przetestowałam na waflach i ta ilość spirytusu za bardzo dominuje, stąd wniosek, że trzeba drastycznie zmniejszyć jego ilość. Niestety w ciepłym kremie alkohol gorzej wyczuć. O tym czy przedobrzyliśmy poczujemy dopiero na przestudzonym kremie )
- 1/4-1/2 łyżeczki kwasku cytrynowego ( jako regulator kwasowości )
- kilka kropel olejku śmietanowego jako aromatu
![]() |
mleko gotujemy na wolnym ogniu tak, żeby lekko wrzało. Robimy tak przez 15 minut |
W osobnym rondelku podgrzewamy syrop glukozowy lub jaki tam mamy, jednocześnie podgrzewamy też śmietanę roślinną. Zestawiamy syrop z palnika, żeby przestał bulgotać i miał niższą temperaturę, dolewamy do niego wrzącą śmietanę i mieszamy ( W sumie spodziewałam się efektu zabielenia, ale to się nie stało ). Otrzymaną mieszankę syropu ze śmietaną dolewamy do mleka, całość stawiamy na palnik i gotujemy przez kolejne 5 minut na wolnym ogniu tak, żeby lekko wrzało i gęstniało. Po 5 minutach zestawiamy z palnika i mieszamy, żeby lekko ostygło.
Dodajemy 100g namoczonych rodzynek i całość miksujemy blenderem, żeby powstała jednolita masa. Dorzucamy daktyle i znów miksujemy blenderem. Następnie doprawiamy kwaskiem cytrynowym. Wychodzimy od 1/4 łyżeczki i próbujemy. Dla mnie było za mało kwaśne, dodałam 1/2 łyżeczki. Wyszło bardziej wyraziste, ale ja lubię kwaśne, więc to mi akurat nie przeszkadza. Tutaj więc pozostawiam każdemu "widełki" co do poziomu kwasowości.
Znów mieszamy blenderem, dodajemy olej kokosowy, kilka kropel aromatu śmietankowego i znów blenderem. Masa na tym etapie powinna już być widocznie gęsta, mieć taki karmelowy kolor, choć to też zależy jakiego mleka użyjemy i czy użyty syrop będzie biały czy żółty.
![]() |
krem miksujemy z rodzynkami do momentu uzyskania kremowej konsystencji |
Wreszcie dodajemy spirytus. U mnie wyszło go 20g i nadal jest ledwo wyczuwalny-nie wiem, co za spirytus posiadam-a może gardło tak już przepalone, że nie czuje ;-) W każdym razie dla bezpieczeństwa proponuję zacząć dodawać od 5g, miksować i próbować. Wtedy ewentualnie zwiększać o kolejne 5g aż do uzyskania zadowalającego rezultatu.
Na koniec dodajemy nasze 30g ( lub więcej ) całych rodzynek, żeby w kremie było także coś do przeżuwania. Mieszamy jeszcze raz, tym razem łyżką lub czymkolwiek, co nie rozdrobni naszych rodzynek. Na tym etapie możemy też dodać śmietanę roślinną jeśli wcześniej nie daliśmy jej do syropu. Powinna lekko rozbielić masę. Odstawiamy krem do ostygnięcia. Otrzymany krem można użyć do przełożenia wafli, ciasta, jako kremu na tort lub zrobić praliny :)
Krem można przełożyć do słoika i przechowywać w lodówce. Powinien być przydatny do spożycia przez 1-2 tygodnie. Robiony przeze mnie wcześniej na podobnej zasadzie krem krówkowy wytrzymał spokojnie ponad 2 tygodnie. Zatem smacznego :)